„Patożycie” to notatnik (pamiętnik) prowadzony przez kuratora sądowego, który nie przebierając w słowach opisuje kulisy swojej pracy.
Jest to praca trudna, emocjonalnie wyczerpująca. Kurator spotyka się bowiem z przedstawicielami najbardziej patologicznych rodzin, alkoholików i przemocowców. Są to np. osoby mieszkające w brudnych kamienicach, których los własnych dzieci często zwyczajnie nie obchodzi.
Historii jest ponad dwadzieścia, a każda z nich jest porażająca i przerażająca. Mi najbardziej zapadła w pamięć opowieść o mężczyźnie, który sypiał z własną matką. Długo nie mogłam się otrząsnąć po jej przeczytaniu. Jednocześnie Piotr Matysiak nie upiększa tych historii, nie sili się na pozostanie bezstronnym, używa dosadnych słó, aby opisać sytuacje, z którymi ma doczynienia na codzień w wojej pracy. Wskazuje też na absurdy swojej pracy – jak choćby papierologię czy prawne zawiłości.
Czytając „Patożycie” miałam niesmak nie tylko ze względu na opisy największych patologii, ale również ze względu na język, jakim posługuje się autor. Używanie w książce o tak ważnej (i w gruncie rzeczy delikatnej) temtyce słów „pedał” czy „schizolka” jest moim zdaniem oburzające, a kurator tak właśnie nazywa swoich podopiecznych.
Z pewnością nie jest to wysoka literatura, natomiast trzeba przyznać, że pozycja otwiera oczy na to, z jakimi problemami mierzą się pojedynczy ludzie, rodziny i całe społeczeństwo. Często nie wiemy, że opisane przez Matysiaka dramaty dzieją się „tuż za ścianą”.
Moja ocena: 5/10