Gdyby ktoś zapytał mnie jaka jest moja ulubiona książka, prawdopodobnie nie potrafiłabym wybrać jednej. Natomiast „My z Jedwabnego” byłaby w moim top 10.
Książka stanowi zapis z czteroletniej pracy Anny Bikont – szukania, dopytywania, jeżdżenia, a wszystko po to, aby finalnie powstała książka o prawdzie na temat mordu w Jedwabnem z 1941 r., którego dokonali polscy mieszkańcy miasteczka.
Wspomniana przeze mnie praca Anny Bikont nie była łatwa – próby dotarcia do świadków lub uzyskania prawdziwych informacji od ich potomków było trudnym wyzwaniem, ponieważ ludzka pamięć jest- jak się okazuje -wybiórcza… Nie wszyscy rozmówcy mówili prawdę, jeszcze inni wcale nie chcieli z Autorką rozmawiać. Niektórzy bali się mówić, ze względu obawę przed sąsiedzkim ostracyzmem.
Nie ukrywam, że wielokrotnie odkładałam tę „My z Jedwabnego” żeby wziąć głębszy oddech z myślą „jak mogło w ogóle do takich wydarzeń dojść?!”„jak można tak manipulować historią”, „jak świadkowie i politycy mogą tak bardzo wypaczać fakty”?
Trzeba przyznać, że Anna Bikont ma świetne pióro, jej relacje z kolejnych wypraw do Jedwabnego i okolic, poszukiwania, wywiady i rozmowy bardzo mnie wciągnęły i mimo że jest to ponad 600-stronicowa pozycja to nie mogłam się od niej oderwać.
Muszę natomiast powiedzieć, że do dzisiaj nie rozumiem jak do wydarzeń jakie miały miejsce w 1941r. mogło w ogóle dojść. Nie mieści mi się to w głowie!
Książka bardzo mnie poruszyła i jeszcze długo będzie poruszać…
Moja ocena 10/10